W najnowszym numerze miesięcznika Dzikie Życie znajdziecie napisany przez nas artykuł „Malta – ptasie piekło”. Opisaliśmy w nim całą historię naszej podróży na Maltę, początki akcji Łączą Nas Ptaki i sytuację migrujących ptaków w basenie Morza Śródziemnego. Pełny artykuł znajdziecie tutaj. Poniżej przedstawiamy wybrane fragmenty.
Podjęliśmy próby rozmowy z łapaczami. Pierwszy mężczyzna, zdenerwowany naszą obecnością, zaczął nas przeganiać. Inny, zapytany, czy sprzeda mi jednego ptaszka, odpowiedział, że zrobi to za 5 euro. Gdy spytałam, czy sprzeda cztery, stał się podejrzliwy i zaczął się wycofywać. Życie dzikiego ptaka wyceniono taniej niż skromny posiłek w barze.
Narodowe okrutne hobby było dla Maltańczyków tak ważne, że w trakcie negocjacji unijnych stawiano ogromny nacisk na ustępstwa wobec myśliwych i wywalczenie okresu przejściowego do 2008 roku dla polowań na ptaki śpiewające. Nigdy się jednak do niego nie zastosowano.
Wprowadzenie podejścia do przyrody związanego z nieniszczeniem siedlisk i niewyrządzaniem szkody ptakom wymaga zmian mentalności, co jest procesem bardzo długotrwałym, nie nadążającym za potrzebą ochrony zagrożonych gatunków. To prawda, że ilość odstrzeliwanych i łapanych ptaków nie zmieniła się znacząco, jednak kilkadziesiąt lat temu liczebność gatunków pozwalała na ich samoodtwarzanie. Dziś jesteśmy w zupełnie innej sytuacji i polowania na szlakach migracji są stale zwiększającym się zagrożeniem.
W obecnym stanie prawnym polowanie jest dozwolone przez okres od września do stycznia (stąd liczne słyszane przez nas wystrzały na przełomie października i listopada). Corocznie ogłaszany jest także ruchomy okres 2-3 tygodni, w trakcie których dozwolone jest polowanie na turkawki i przepiórki – ich populacja spadła o 80% w stosunku do lat 80.
Niegdyś łapanie wszystkiego co się rusza mogło być tłumaczone głodem, biedą, surowością warunków życia. Malta kilkakrotnie doświadczyła problemów z zaopatrzeniem w czasie nie swoich wojen, płacąc rachunek za globalny kolonializm. Dziś PKB per capita jest tam jednak prawie dwukrotnie wyższe niż w Polsce i trudno w jakikolwiek sposób uzasadnić utrzymywanie średniowiecznych zwyczajów, gdy odpowiednio duża liczba ptaków złapanych przez młodzieńca świadczyła o jego sprycie i kwalifikowała go do ożenku.
Malta jest tylko jednym z punktów zapalnych, niszcząc zasoby całej Europy w skali niewspółmiernej do swojej wielkości. Nawet gdyby każdy Maltańczyk został myśliwym, cały kraj nie byłby w stanie powodować takich zniszczeń, jak choćby Egipt z plażami usianymi dwumetrowymi siatkami, Cypr, gdzie najpopularniejszą metodą jest smarowanie gałęzi klejem (przerażająca śmierć głodowa) czy nawet „cywilizowane” Włochy, gdzie nielegalnie morduje się ponad 5 milionów ptaków rocznie! Łącznie w tym rejonie ginie rocznie z rąk kłusowników ok. 25 milionów ptaków, głównie we Włoszech, Egipcie, Cyprze, Syrii i Libanie. W każdym z tych krajów istnieją odpowiednie regulacje prawne, kary i służby, które powinny zapewnić ich skuteczność. Czemu one wszystkie są nieskuteczne? Czemu tak niewielki kraj jak Malta może prowadzić tak zuchwałą politykę i nie obawiać się żadnych sankcji ze strony zjednoczonej Europy?